Bizim Kebap Poznań

września 07, 2023

Bizim Kebap Poznań

Chodził mi po głowie jakiś dobry kebs. Czasy zajadania się takimi bułami już dawno minęły, bo minęła moda i potrzeba takiego jedzenia. Dawno temu jednak kebaby to podstawa pijackiej diety była. Pamiętam, że w mieście w którym mieszkałem była ulica kebabowa. Oczywiście miała swoją oficjalną nazwę, ale tak naprawdę była kebabowa, bo było na niej z siedem kebabów. Piątek i sobota noc to była obława wygłodniałych imprezowiczów. To już nigdy nie wróci, ale można czasem to sobie przypomnieć i kebaba zjeść.

Bizim Kebap Poznań, Bułgarska

Bizim Kebab Poznań


Przechodziłem koło Bizim Kebab w Poznaniu i tak mi się przypomniało, że kebab mi ostatnio chodził po głowie. Szybki rzut okiem za szybę tej budy i postanowiłem, że wkrótce wrócę tutaj na żarcie. Pogoda dobra, więc nie ma co w knajpie siedzieć tylko na świeżym powietrzu zjeść. Tak też się stało i niedługo potem przeglądałem skromne menu Bizim Kebap.

Bizim Kebap znajduje się w Poznaniu na ulicy Bułgarskiej. Niedaleko stadionu Lecha Poznań z którego po meczu pewnie dużo klientów pod kebapem się pojawia.

Menu to takie, które każdy dobrze zna. Jest kebap w takiej bułce, albo w takiej bułce z mięsem takim, albo takim. Prosta sprawa. Jest kebap-danie na talerzu, rollo. Dodatkowo do wyboru są nuggetsy, ale można sobie też zamówić same frytki. Do wyboru oczywiście słodkie napoje.

Buda stoi na czyjejś prywatnej działce i przylega do chodnika. Na przeciwko jest malutki stolik i krzesło lub dwa. Generalnie mało prestiżowo, czyli godnie kebaba. Nie je się kebsa przy schludnie zastawionym stole. W każdym razie jest gdzie spocząć zmęczonemu wędrowcowi, który zgłodniał i potrzebuje przerwy.

Bizim Kebap Poznań, Bułgarska

Buła


Nie zastanawiając się długo wziąłem sobie rollo z mięsem drobiowym. Duże rollo, bo na te mniejsze opcje w menu nawet nie zwracam uwagi. Pan podaje mi długa bułę zawiniętą w folię i chusteczkę. Poczułem się jak za starych, dobrych czasów. Ruszam w drogę, bo w drodze kebab smakuje lepiej.

Bułka świeża, i warzywa wydają się bardzo świeże. Mięso również świeże i nie przypalone, albo przesolone. Bardzo to sobie cenię. Z każdym krokiem pochłaniam coraz więcej i jestem coraz bardziej zadowolony. Trochę trzeba przejść, aby takiego kebaba zjeść. Całość oceniam bardzo dobrze, chociaż nie mam porównania, bo nie przypominam sobie, żebym jadł wcześniej kebaba na trzeźwo.

Bizim Kebap Poznań dorobił się swojej strony internetowej, którą możecie znaleźć tutaj. Odsyłam Was również do strony na Facebook Bizim Kebap. Znalazłem nawet medale jakichś orłów gastronomii, które ten kebab dostaje od 2000 roku.

Polecam.


Bizim Kebap Poznań, Bułgarska

Bizim Kebap Poznań, Bułgarska

Bizim Kebap Poznań, Bułgarska

Bizim Kebap Poznań, Bułgarska

Bizim Kebap Poznań, Bułgarska
Miłosław Sosnowe APA - smak dzieciństwa (?!?)

maja 01, 2023

Miłosław Sosnowe APA - smak dzieciństwa (?!?)

 Zgodnie z moją obietnica na bloga wjeżdża kolejny Miłosław. Portfolio Browaru Fortuna jest na tyle bogate, że jest z czego wybierać i tym razem padło na “sosnę”. Miłosław Sosnowe APA przykuło oryginalnością, bo nie wiem jak Wy ale ja nie spotkałem się wcześniej z piwem o smaku sony albo z dodatkiem sosny. Jak zwał tak zwał - mnie piwo urzekło swoja sosnowością. Od razu napisze, że piwo odbiło piętno i nie jest to jedno z tych, które wypiłem raz i zapomniałem po jakimś czasie. Słyszałem też, że to piwo jest dobre od osoby postronnej która patrzyła na “sosnę”, którą trzymałem w ręku. Coś musi być na rzeczy. Oto historia pewnego odkrycia.

Piwo Miłosław Białe Pszeniczne. Browar Fortuna.

Browar Fortuna

Miłosław Sosnowe APA to jeden wielu rodzajów piw produkowanych i oferowanych przez Browar Fortuna. Ich oferta jest na tyle szeroka i nachalna, że ręka sama sięga po jedno z wielu piw wystawionych na żabkowej półce. Tym razem padło na zielona butelkę za intrygującym napisem “Sosnowe”.

Piwo okraszone sloganem “amerykańskie chmiele, pędy sosny”. Dlaczego pędy sosny. Na stronie browaru możemy znaleźć szczegółowy skład produktu i owe pędy sosny to zaledwie 0,2% składu. Czy to tylko chwyt reklamowy czy to rzeczywiście przekłada się na smak napoju? Zwrócić należy uwagę na opis na stronie, który informuje, że dzięki amerykańskim chmielom uzyskuje się cytrusowo-żywiczny posmak. Dzięki pędom sosny ten posmak jest dodatkowo wzbogacony. Brzmi jak prosty przepis na sukces na który nikt do tej pory nie wpadł, albo raczej nie przeniósł na polski rynek. Co to oznacza? Otóż to, że musiałem zaspokoić swoją ciekawość.



Piwo Miłosław Białe Pszeniczne. Browar Fortuna.


Miłosław Sosnowe APA

Na pewno te dwie osoby, które to w ogóle przeczytają zastanawia czy w takim piwie czuć sosnowy posmak. Jaki jest sosnowy posmak? Pierwsze co wyróżniło to piwo po pierwszych kilku głębszych to smak sosny. Nie sposób to opisać dokładnie ale wyraźnie czuć “drzewny” posmak. Uściślając moją wypowiedź - to ja czułem “drzewny” posmak. Smak jest wyraźny i czuć go niemal od razu. Pogłębia się jedynie wraz z obniżaniem poziomu płynu w butelce.

Posmak opisałem jako “drzewny” ale jest to raczej smak “żywiczny”. Dużo kluczenia w tej mojej wypowiedzi, jednak “żywiczny” to bardziej odpowiednie słowo. Dlaczego żywiczny?

Nie wiem dlaczego ale smak sosnowego piwa przypomniał mi smak dzieciństwa. Czy piłem piwo w dzieciństwie? Nie. Oprócz piany z piwa, która wówczas uważało się za niegroźną dla dzieci to nie miałem z piwem styczności. Dużo styczności, jednak miałem z lasem. Poprzez zabawę w okolicznym lesie miałem sporo styczności z naturą. budowanie prowizorycznych domków na drzewach albo bujanie się na gałęziach. Chowanie się albo siedzenie gdzieś na drzewie. Wiele rzeczy, których dzieciaki teraz nie robią albo nawet takich, które obecnie uznawane byłyby za wandalizm. My, wówczas tego nie wiedzieliśmy. W wieku nastoletnim, również zdarzało się spędzać czas w lesie jak się załączył szwędacz po przyjęciu pewnego lekkiego narkotyku. Co mi pozostało bo buszowaniu w lesie to wspomnienia a jednym z nich jest zapach lasu i smak. Zapach lasu pewnie nikogo nie dziwi ale skąd smak? Nie wiem ale takie wspomnienia mam.

Można rzec, że Miłosław Sosnowe APA to smak dzieciństwa.

Piwo Miłosław Białe Pszeniczne. Browar Fortuna.

Podsumowanie i moja ocena

Muszę przyznać, że Miłosław Sosnowe APA to pewnego rodzaju zaskoczenie dla mnie. Nie będę tutaj wychwalał Miłosława ale muszę przyznać, że tym produktem udało im się przykuć moją pijacką uwagę. Na jednej butelce się nie skończyło oczywiście i na pewno będę do tego piwa wracał. Zaglądajcie na na Facebook Polskie Podróże Kulinarne, bo nie omieszkam wziąć “sosny” do naszej leśnej chaty i tam zrobić z tym piwem to jedyne co jest słuszne.

Na coś, jednak czekam. Czekam aż kolejne browary podchwycą ten pomysł i zaczną produkować swoje piwa z dodatkiem pędów sosny. Jak to w życiu bywa - wszystko da się zrobić lepiej.

Na ten moment jestem zachwycony.


Moja hojna ocena 4,5/5


Piwo Miłosław Białe Pszeniczne. Browar Fortuna.


Piwo Miłosław Białe Pszeniczne. Browar Fortuna.
Piwo Miłosław Białe

kwietnia 01, 2023

Piwo Miłosław Białe

 Mam wrażenie, że piwo Miłosław rozrosło się jako marka. Produktów Browaru Fortuna jest coraz więcej na sklepowych półkach, a nawet na nich dominuje. Ręka sięga po te piwa coraz częściej do tego stopnia, że postanowiłem wspomnieć na blogu co nieco. Piwo Miłosław Białe jest pierwszym na blogu spośród wszystkich Miłosławów ale na pewno nie ostatnim. Mam już jednego faworyta ostatnich tygodni do przedstawienia Wam na blogu i reckę piwa obrandowanego nazwiskiem znanego celebryty. Skupmy się jednak na dzisiejszym bohaterze.

Piwo Pszeniczne Miłosław Białe. Browar fortuna.

Miłosław Białe

Zajrzyjmy na stronę internetową poświęconą temu produktowi. Alkohol 4,5%, podawać solidnie schłodzone, coś o szkle. Bardziej interesujący zdaje się być skład piwa. Szczególnie przykuwają uwagę skórka pomarańczy oraz kolendra. Te składniki mają zapewnić nieco słodyczy i mega orzeźwienie. Dodajmy do tego pszenicę, dobrą wodę i sukces gwarantowany.

Piwo otrzymujemy w klasycznej butelce o kształcie charakterystycznym dla piw spod szyldu Miłosław. Etykieta dosyć stonowane z wyraźnym napisem “Miłosław”. Znajdziemy na niej jakiś budynek przypominający szkołę albo urząd ale to oczywiście browar warzący cudowne specyfiki. Poniżej informacja, ze to piwo pszeniczne z cytrusową nutą.


Piwo Pszeniczne Miłosław Białe. Browar fortuna.

Piwo pszeniczne

Piwo pszeniczne już samo w sobie może być orzeźwiające. Tutaj dodatkowo można poczuć nieco cytrusów jak zapowiada producent, z resztą. Muszę przyznać, że sprawdza się się ten przepis. Czy to dzięki dodatkowi kolendry, czy zastosowanych słodów albo drożdzy nie wiem. Wiem jednak, że na letnie dni to piwo nadaje się idealnie.

Sam smak, jednak nie nie jest niczym nadzwyczajnym Ot takie przyjemne piwo do napicia się w letni dzień, właśnie. Nie jest to nic złego oczywiście. Mi zdecydowanie brakuje goryczy i bardziej surowego aromatu. Trzeba mieć z tyłu głowy, że to piwo pszeniczne z niecodziennymi dodatkami i producent o tym informuje na butelce. Dla osób lubiących bardziej łagodne piwa Miłosław Biały będzie idealny.

Piwo Miłosław Białe to dopiero początek przygody z tą marką rodem z Browaru Fortuna. Zarówno na stronie internetowe browaru jak i na sklepowych półkach jest mnóstwo pozycji do skosztowania. Przyznam się, że wiekszości tych piw nie znam bo Miłosława pomijałem w swoich przeszłych wyborach. To się jednak zmieni.


Moja hojna ocena 3/5.


Piwo Pszeniczne Miłosław Białe. Browar Fortuna.

Piwo Pszeniczne Miłosław Białe. Browar fortuna.


Piwo Pszeniczne Miłosław Białe. Browar fortuna.

Tudor Rebel - Czesi umieją w piwo

lutego 01, 2023

Tudor Rebel - Czesi umieją w piwo

 Kolejny dary losu zawitały na salony, a właściwie na to zawitały na moim stole. Po darowanym na dzień chłopaka Dniem Wolnym, czyli pszenicznym piwem nadszedł czas na coś bardziej egzotycznego. No, właśnie. Czy na pewno egzotycznego? Czeskie piwo kilkadziesiąt lat temu uznawane było za dobre. Szczerze mówiąc to polskie piwo, również smakowało całkiem dobrze. Może nic się od tamtej pory nie zmieniło? Wiemy, że zmieniło się wiele. Na pewno w Polsce, a jak u naszych sąsiadów? Mamy szansę się przekonać dzięki Rebel Tudor.

Piwo Rebel Tudor. Czeskie Piwo. Polskie Podróże Kulinarne.

Czeski Browar Rebel

Piwo Rebel Tudor nie należy do popularnych piw w Polsce. Z pewnością dystrybucja skierowana jest na Czechy. Niemniej, jednak część produkcji wyjeżdża poza kraj producenta i można piwo kupić, również w Polsce. Dzięki temu na nasze półki sklepowe trafia produkt, można powiedzieć - egzotyczny. Przy zalewie koncerniaków, koncerniaków udających nie koncerniaków i kraftów z garażu nie boję się nazwać czeskiego piwa “egzotycznym”.

Moje doświadczenia z czeskimi piwami są jak najbardziej pozytywne. Czeskie piwo to zawsze fajna przygoda. Od kiedy pamiętam smakowały mi czeskie piwa. Można powiedzieć, że to taki mój smak dzieciństwa. Czechy to był częsty kierunek wycieczek Polaków, ze względu na alkohole. Piwa szczególnie. Piwa w Czechach były tanie i smaczne, a czeskie marki były znane w Polsce, a przynajmniej kojarzone. Teraz do Czech nie trzeba jechać aby napić się piwa lub szklaneczki czegoś innego, dobrego. Teraz w Polsce mamy dobrobyt. Czeskie piwo możemy nabyć drogą kupna od brodatego sprzedawcy w alkoholach.

Skupmy się, jednak na bohaterze tego wpisu. Lecimy na stronę internetowa producenta. Jesteśmy witani w czeskim języku, który już poprawia humor.  Przypomniały mi się wszystkie, lepsze memy nawiązujące do czechów bez dostępu do morza.

Szukam ciekawostek. Interesuje mnie historia, więc kieruję się do zakładki dotyczącej historii browaru i tu pojawiło się zaskoczenie. Browar ma całkiem długą i dosyć bujną historię. Browar założono rzekomo w 1834 roku. Browar się rozwijał, aż został znacjonalizowany 1948 roku. Państwowe przedsiębiorstwo działało aż do 1990 roku! W międzyczasie miał miejsce pożar i wyrobienie solidnej marki. Po dekomunizacji chętnych spadkobierców było aż siedemnastu! Ostatecznie potomkowie pierwotnych właścicieli się między sobą porozumieli i browar działa pod dźwięczną nazwą Měšťanský pivovar Havlíčkův Brod.


Piwo Rebel Tudor. Czeskie Piwo. Polskie Podróże Kulinarne.

Piwo Rebel Tudor

Nasze piwo to jeden z wielu produktów wychodzących pod marką Rebel. Muszę przyznać, że przejrzałem listę piw dosyć pobieżnie. Bardziej mnie zaciekawiły, jednak zdjęcia restauracji sygnowanej tą samą marką. Wróćmy, jednak to piwa.

Piwo zawiera 4,4% alkoholu. Fermentuje w otwartych kadziach i leżakuje w niskich temperaturach. Piwo ma na koncie jakieś nagrody, które nikogo nie obchodzą. Butelka wygląda bardzo klasycznie co mi bardzo odpowiada. Nie wiem czemu ale pije mi się lepiej bez ozdób na butelce. 

SVĚTLÉ VÝČEPNÍ czyli PALE DRAUGHT BEER czyli moja ocena

Piwo Rebel Tudor potwierdziło prawdę znaną od dawna. To piwo podtrzymało renomę czeskich trunków, a tym samym całych Czech. Piwo smakuje klasycznie, tak jak pamiętam do z moich podróży do Czech. Przypomniał mi się smak, który poznałem wiele lat temu. Takie coś sobie bardzo cenię.

Niestety brak w tym piwie, jakichś wyczuwalnych aromatów, albo krystalicznej wody nie wiadomo skąd. Producenci przygotowują piwo w sposób tradycyjne i smak jego jest tradycyjny. Bardzo żałuję, że polscy, najwięksi producenci nie szykują już w ten sposób swoich produktów. Rebel Tudor przypomina mi, nieco Piwo Kujawskie, które także nawiązuje do tradycyjnego smaku pospolitego piwa. “Pospolite piwo” to jest dobre określenie na napoje, którym niegdyś nie zarzucano braku jakości i czasu produkcji dwanaście godzin. Klasyki trzeba doceniać.


Moja hojna ocena 4/5.


Piwo Rebel Tudor. Czeskie Piwo. Polskie Podróże Kulinarne.
Dzień Wolny, Przeniczne - Browar Za Miastem

stycznia 01, 2023

Dzień Wolny, Przeniczne - Browar Za Miastem

 Dzisiaj w towarzystwie kobiety mam butelkę piwa i dużo jedzenia. Kobieta jak o mnie ma zadbać to wie, że z pustym niespełnionym żołądkiem zostanie niedosyt. Fajnie tylko jak się napchać po korek? Otóż po korek najłatwiej się napchać picką i to jest stare chińskie przysłowie i prawda znana od lat. Picka rodzinna tylko dla mnie i dobre piwo tylko dla mnie. skąd taka rozpusta? Otóż, panowie mamy swoje święto i o tym święcie pamiętają nasze kobiety. Nie pamiętamy my, ale one tak. Dzień chłopaka to miłe zaskoczenie, niby zwykły dzień z drobnym upominkiem ale jak zajebistym! Najeść się i napić i nawet coś jeszcze. Się żyje. Jedzenie na wypasie, albo nie. Piwo za dychę, albo za 3 złote. Ważny efekt. Mi w ten dzień, który, nie ukrywam był dla mnie niespodzianką na stół wjechała pizza, a wraz z nią piwo Dzień Wolny, Pszeniczne z Browaru Za Miastem.

Browar Za Miastem. Pszeniczne. Polskie Podróże Kulinarne.

Browar Za Miastem

Co napisać o piwie i jak je ocenić już wiem, ale co ja wiem o jego producencie? Nic, dlatego zaglądam na stronę internetową bo to jest najszybsze i najbardziej dostępne źródło informacji. Strona podobna do stron pozostałych browarów, ale jednak nieco skromniejsza, schludniejsza.

Dowiadujemy się z niej kim są osoby wytwarzające to piwo. Rzeczywiście za szczerość i przedstawienie się warto producentów pochwalić. Przeczytać możemy krótką historię powstawania formy i jej krótkiego, na ten moment rozwoju. Producenci nie bali się umieścić na stronie zdjęcia swojego browaru, który nie da się ukryć z zewnątrz wygląda jak mała, zwykła fabryka. Kto z przemysłem ma cokolwiek do czynienia wie, że nie ma się czego bać. Mało tego, fabryka ukazana na zdjęcia wygląda na zadbaną i bezpieczną. Przemysł światowy już od kilku dekad mierzy wydajność fabryk ich bezpieczeństwem.

Co jeszcze? Zakładka aktualności, którą wielu twórców www nie zaprząta sobie głowy zawiera wiele mini sprawozdań z życia browaru. Właściwie, to przedstawia ogólną, jego historię. Znajdziemy w niej relacje na przykład z powstania hali produkcyjnej, budowy dachu albo informacji o zwołaniu walnego zgromadzenia akcjonariuszy.

Najważniejsze, jednak są produkty i informacji o nich, również na stronie nie brakuje. Tutaj browarnicy przyjęli taktykę dosyć oryginalnego nazywania piw. Tym sposobem mamy na przykład piwo o nazwie “Pełen Luz”, które jest po prostu American IPA. Mamy “Czas Letni”, które jest piwem Summer ALE z ananasem. Mamy “Słoneczny Dzień”, które jest piwem pszenicznym z mango i markują oraz mamy między innymi piwo “Dzień Wolny”, które jest piwem pszenicznym.

Lista produktów jest niezwykle ciekawa i Was do niej odsyłam tutaj.


Browar Za Miastem. Pszeniczne. Polskie Podróże Kulinarne.

Piwo Dzień Wolny

Zacznijmy od butelki. Wszystkie piwa tego browaru są pakowane w te same butelki. Butelki mają wygląd ascetyczny, jak byśmy to w dzisiejszych czasach nazwali. Kształt butelki jest klasyczny, etykieta jest jasna ale stonowana. Nie znajdziemy na butelce żłobień, karbowań i innych gównien jak na Kormoranie czy Jabłonowo. Butelka to butelka. Butelka i klasyczny wygląd przypomina mi butelkę i klasyczny wygląd Piwa Kujawskiego od Krajana. Kolejny plus.

Piwo to tradycyjne piwo pszeniczne i tutaj duży plus. Wiele piw cieszących się popularnością i opisywanych na Polskich Podróżach Kulinarnych to piwa aromatyzowane w mniejszym lub większym stopniu. Piwo delikatnie chmielone, orzeźwiające. Producenci na stronie informują o aromacie bananów i goździków. Rzeczywiście piwo pszeniczne po takiej sugestii może budzić wrażenie poczucia smaku bananów.

Generalnie estetyka, podejście do swojego browaru, ważenia na duży plus.


Browar Za Miastem. Pszeniczne. Polskie Podróże Kulinarne.

Ocena

Piwo Dzień Wolny, Pszeniczne z Browaru Za Miastem to dość ciekawa pozycja na piwnych półkach w supermarketach. Kupiłem go w wielkopowierzchniowym sklepie bez problemu. Smak jest jak najbardziej przyzwoity. Ciężko, jednak zrobić piwo pszeniczne wyróżniające się na tyle, aby się nim zachwycić.

Ciekawy jestem, jednak pozostałym piw tego producenta. Wachlarz jest dosyć spory a browar niewielki. Pozycje, jednak są bardzo interesujące i tak, chętnie bym spróbował piwa “Dziwka Radość”, czyli podwójnej, owsianej IPA. Ciekawi mnie “Spotkanie Przyjaciół”, czyli koźlak. Intryguje “Siła Woli”, czyli porter bałtycki. Najchętniej, jednak skosztowałbym “Długi Weekend”, czyli pilsner. Wówczas wszystko o browarze byłoby jasne.


Moja hojna ocena 3/5.


Browar Za Miastem. Pszeniczne. Polskie Podróże Kulinarne.

Hot-Dog z Ikei

grudnia 15, 2022

Hot-Dog z Ikei

 Hot-dog z Ikei osławiony przedmiot pożądania gimbusów i zgredów. Jego sława opanowała polski świat kulinarny, a w sumie to meblarski. Meble z Ikei, raczej żarcie z Ikei zyskało organiczną sławę, taką prawdziwą dzięki oddolnej inicjatywie klientów, konsumentów. Zastosowanie miała w tym przypadku najstarsza metoda promocji o zapomnianej już nazwie “marketing szeptany”. Jedna mama powiedziała drugiej mamie, że w Ikei mają fajne mebelki, ale w sumie to “zjadłam tylko hot-doga”. Bardzo dobre, pyszne takie, no i za złotówkę. No i w ogóle to hot-dog. Warto się wybrać. Jak się nic nie kupi do domu to przynajmniej można się najeść. Zrobiłem to, też ja.

Hot-dog z Ikei. Restauracja Ikea. Jedzenie w Ikei.

Jedzenie w Ikei to biznes

Nie wiem jak daleko wstecz sięga kariera jedzenia w Ikei, ale hype na to żarcie był dosyć spory, swego czasu. Prawda jest taka, że Ikea podała ludziom to czego potrzebują, czyli tanie i ciepłe jedzenie w dosyć tradycyjnej formie. Co najważniejsze - tanie jedzenie. Nastąpiła kuriozalna sytuacja w której w sklepie meblowym jest restauracja. Czasy są takie, że knajpa w meblarskim raczej nikogo nie zdziwiła. Sama Ikea sprzedaje różne rzeczy poza meblami np.: elektronikę. Widać, że ktoś zna się na interesie i szuka możliwości rozwoju i nowych terenów zbytu. Nawet, jeśli nowe pomysły nie przyjmują się, nie przynoszą korzyści to trzeba je wdrażać w życie. Rozwój jest podstawą w przepisie na długowieczność firmy.

Coś, Ikei pomysły wychodzą zdecydowanie i jedzenie “schodzi” im dość dobrze. Osławione szwedzkie klopsiki zrobiły szał. Potem tanie hot-dogi i generalnie żarcie. Do tego dobra kawa, która kiedyś rzeczywiście była dobra.

Po co to komu? Oprócz nowej gałęzi dla swojego biznesu, restauracja “na końcu” każdej Ikei ma swój głębszy zamysł. Jak wiadomo sklepy nie są małe. Po prostu są duże i ich układ przez wiele lat nabrał dosyć charakterystycznego kształtu. Kształtu muzeum. Muzeum, bo zawsze czuje się jakbym sklep Ikea zwiedzał. Sklep jest duży, więc wyjazd do niego muszę sobie zaplanować. Korki to masakra, parking też. Wiem, że na Ikeę potrzebuję całe popołudnie. Dojeżdżam, parkuję, wchodzę przez bramki i zaczynam zwiedzać. Idę wyznaczoną ścieżką i właściwie jedyną. Idę w kierunku zwiedzania można by powiedzieć. Mijam jakieś fajne eksponaty, przygotowane ekspozycje. To nic, że to są atrapy wystrojonych pomieszczeń. Eksponaty są opisane, dobrze się prezentują. Tylko to muzeum trochę spore. Ludzi masa, hałas, sztuczne światło. Można się zmęczyć. Zaczynam o eksponatach rozmawiać. Kobieta coś mówię, że jeden eksponat moglibyśmy mieć w domu. Pasowałby do innego eksponatu, który już mamy. Pomysłów jest więcej, bo i eksponatów nie mało. Do tego dochodzą przymiarki do foteli, przymiarki do kanap, zaglądanie do szaf. Gorzej jak trzeba coś ze sobą zabrać do kasy. Jeszcze gorzej jak trzeba czegoś poszukać na magazynie. W ogóle najgorzej jak wymarzony i wybrany eksponat jest duży i ciężki. Kumulacja następuje wtedy, gdy eksponat kupujemy na raty i trzeba przebrnąć przez  punkt bankowy. Człowiek jest po takim zwiedzaniu wyczerpany. Coś by opierdolił.


Hot-dog z Ikei. Restauracja Ikea. Jedzenie w Ikei.


Ikea zaspokaja potrzeby

I tu wjeżdza Ikea  cała na biało. Dostarcza nam chwilę relaksu po długim i ciężkim zwiedzaniu i kupowaniu wątpliwej jakości eksponatów. Jak najlepiej sobie umilić czas? Jedzeniem.

Jedzenie w restauracji Ikea jest dosyc tanie. Nie mówię, że poniżej kosztów, bo takiego czegoś nie można robić ale jest wyraźnie tanie jak na polskie standardy. Wnioski się same nasuwają, dlaczego tak jest. Tak jest dlatego, że jedzenie w tak dużym sklepie jest dobrym argumentem, aby do tego sklepu pójść. Iść do Ikei czy nie? Potrzebujemy małej rzeczy nie trzeba jechać do tak wielkiego sklepu. Po mała rzecz nie trzeba, ale po mała rzecz i na klopsiki już można. Argument doby, jak najbardziej legitny. Dodajmy do tego przystępną cenę. Coś trzeba jeść, a nie zawsze chce się gotować. Czasami bardzo się nie chce. Poszłoby się do knajpy, ale drogo. Można zamówić, ale wszystko w okolicy już się objadło. To można wyruszyć w podróż w nieznane, a raczej znane bo do Ikei. Mamy w tym momencie kumulację. Zaspokajamy potrzebę kupowania, taniego jedzenia i podróżowania. Nie ma to jak wycieczka, jedzenie na wycieczce i mniejsza lub większa pamiątka z wycieczki, którą wykorzystamy w domu. Ikea - mistrzowie marketingu.



Hot-dog z Ikei. Restauracja Ikea. Jedzenie w Ikei.

Hot -dog z Ikei

Najgorszy januszo-scenariusz przytrafił się i mnie. Skłamałbym, jakbym napisał, że jakoś tak wyszło. Po prostu chciałem coś kupić, nażreć się i pojechać za miasto. Z premedytacją znalazłem się w Ikei. Ikea w mojej okolicy to mocno oblegane miejsce z wieloma innymi sklepami dookoła. Przeżyłem perypetie na parkingu poprzedzone korkiem i po długim czasie znalazłem się na “ścieżce zwiedzania”. Zwiedzanie to dramat, którego zawsze się spodziewam, ale ciągnie bezmyślnie, żeby pojechać mimo wszystko. Ludzi masa i wszystkie czynności, które opisałem wcześniej. Zgłodniałem. Zawsze jestem głodny, ale zrobiłem się głodny jak zły. Pada pomysł żarcie w Ikei. No, co za niespodzianka?!

Niech będzie hot-dog, jako fast-food jest szybki i tani i w ogóle. Stajemy w kolejce po te hot-dogi. Kolejka długa, ciągnie się już od kas. Przy kasach hałas, jeżdżą wózki. Kasjerka krzyczy, że terminale nie działają, ale przy kasach jest bankomat. Pielgrzymka ludzi do bankomatu, żeby go ogołocić. Po kilku minutach kasjerzy krzyczą, że jednak terminale działają i kolejne zamieszanie. Kolejka zmniejsza się ale powoli. Już jestem głodny i zły.

Dzięki temu mam szansę pooglądać sobie “wnętrze restauracji”. Dobra, bez kpin, pomińmy ten etap. Za to wspomnę o aurze. Zapach taniego jedzenie czuć dosyć mocno. Dorzućmy do tego harmider, słaby wystrój i już wiadomo, że nic dobrego się ni może zdążyć.

Kasy otwarte są dwie. Pani i pan obsługują dosyć żwawo, a głodni klienci podchodzą do kas dosyć sprawnie. Nasza kolej. Podchodzimy, ale pan postanowił sobie gdzieś pójść. Krząta się od lewej do prawej, jakby czegoś szukał. Widzę, że ściemnia. Poszedł na zaplecze. Wrócił. Krząta się. Poszedł na zaplecze i już nie wrócił. Stoimy przy kasie i wiemy, że pan kasjer nas wydymał. Na szczęście ludzie stojący do jednej, już czynnej kasy wpuścili nas i mogliśmy zamówić.

Z tego wszystkiego w ferworze zamówiliśmy sobie po kilka hot-dogów i po kilka frytek. Jesteśmy głodni, źli, a żarcie tanie to i decyzja przyszła z łatwością. Dajemy kasę. W zamian dostajemy jedzenie i zmykamy. Nieopodal znajduje się miejsce na spożywanie tych wykwintnych ikeowych produktów, zatem się tam udajemy. Miejsc do siedzenia brak, ale można postać. Kładę, żarcie na stolik ale łokcie już trzymam w powietrzu. Blat nie budzi zaufania, ale na pewno budzi bakterie do dalszego rozwoju. Jakby to powiedział Kamil Durczok “upierdolony stół”.

Przejdźmy w końcu do samego jedzenia, bo może to obroni ten wieczór. Głodny byłem to i tych hot-dogów zjadłem dużo. Nie najadłem się i od tego zacznę. Hot dog kosztował może ze dwa złote za sztukę. Cena jakby miał być zrobiony z polimeru i chyba tak rzeczywiście było. Smak mdły, ledwie ciepły. Zupełnie bez polotu. Kajzerka z zimną parówką zrobiłaby na mnie lepsze wrażenie, chociaż pewnie byłaby droższa. Co jeszcze? Frytki. Byłbym zapomniał .Właściwie o frytkach mogę napisać to samo - mdłe i bez polotu. W sumie frytki były bez niczego. Chyba, że zaliczamy pudełku z którym zostały zaserwowane. Bredzę, przecież przyniosłem je sobie sam, to jak miały mi zostać serwowane.


Hot-dog z Ikei. Restauracja Ikea. Jedzenie w Ikei.


Hot-dog z Ikei. Restauracja Ikea. Jedzenie w Ikei.


Ocena

Prawda jest taka, że jeśli przeczytałeś ten tekst do końca to straciłeś jakieś pięć minut życia. Najdłuższy, chyba tekst to tej pory na Polskie Podróże Kulinarne jest o niczym. Bo jak można nazwać te kilka hot-dogów i frytki? Jedzenie z Ikei nie urzeka. Jak elektronika. Meble z Ikei pewnie też nie. No, ale jest tanio. Jest przystępnie. Jest podróż, zakupy i jedzenie zarazem. Znawcy interesu w Ikei rozczytali nas wszystkich, rozczytali ludzkie potrzeby i je zaspokajają. Ikea to biznes, a biznes musi się rozwijać. Nie można im zarzucić, że nie dbają o swój biznes. Koszą przy tym frajerów, ale przecież nikt nas do niczego nie zmusza.


Moja hojna ocena 0/5.


Hot-dog z Ikei. Restauracja Ikea. Jedzenie w Ikei.

Kormoran, American IPA

grudnia 01, 2022

Kormoran, American IPA

 Kontynuuję podróż związaną z piwami Browaru Kormoran. Po pilsnerze i wiśni nadszedł czas na kolejny gatunek - AIPA. Jak to było w poprzednich przypadkach - kolacja i degustacja ma miejsce na Mazurach, czyli w miejscu, gdzie od piw olsztyńskiego browaru uginają się półki w sklepach. Siła rzeczy trzeba było iść za ciosem i przynieść kolejny produkt Kormorana, a wybór jest dosyć spory. Muszę przyznać, że w Olsztynie browarnicy są dosyć pracowici.

Piwo Kormoran American IPA. Browar Kormoran, Olsztyn. Polskie Podróże Kulinarne

American IPA by Kormoran

IPA charakteryzuje się mieszanką specjalnie wyselekcjonowanych chmielów. Nie zapomnieli o tym browarnicy z Olsztyna. Na stronie browaru znajdziemy dokładny zapis jakich chmieli użyto do produkcji tego piwa. Wyszczególnionych jest ich pięć zgodnie ze sztuką browarnictwa. Dalej czytamy o procesie produkcji a nie jest on taki sam jak w przypadku piwa jasnego. Dostajemy informację i siedmiokrotnym chmieleniu i kilku innych zabiegach mających zapewnić oryginalność tego produktu. Zastanawiam się czy to nie jest czasem przerost formy nad treścią. Produkcja IPA Kormorana to jest kilka etapów, na które na pewno przeznaczony jest odpowiedni czas. Cóż, browarnicy na pewno wiedzą najlepiej co robią i jest to ich decyzja jak chcą produkować piwo. Inną kwestią jest czy produkcja rzeczywiście w ten sposób się odbywa.

Butelka - jak to w przypadku Kormorana, jest mocno zbajerzona. Kolorowa etykieta, butelka w dość nietypowym kształcie i z różnymi wyżłobieniami.

Na rewersie znajdziemy opowiastkę o tym skąd wzięło się IPA i jak powstawało. Przeczytać możemy o smaku jaki to piwo nam powinno zapewnić. Aromaty iglaste, cytrusy, jakieś kwiaty. Możemy poczytać o kolorze bursztynowym. Generalnie jakieś nonsensy, które sobie pominiemy. Żarcie gotowe, butla otwarta, zatem przejdźmy do degustacji.


Piwo Kormoran American IPA. Browar Kormoran, Olsztyn. Polskie Podróże Kulinarne

Piwo

Na stół wjeżdża lekka kolacja złożona z odrobiny panierowanego kurczaka, podgotowany ryż i zestaw sałat. Piwka już w połowie nie ma i o jego smaku mogę już co nieco powiedzieć. IPA nadal do mnie nie przemawia i nie mogę w sobie wzbudzić jakiegokolwiek zachwytu. Nie zmienia to faktu, że Kormoran IPA to bardzo dobre piwo. Niestety nie mam doświadczenia z oryginalnymi, amerykańskimi piwami. Tymi o których pisze tak poetycko Kormoran na swoich butelkach. Nie poznałem iglastych smaków i niezwykłych walorach aromatycznych. Podczas swojej podróży do USA ograniczałem się do najbardziej popularnych piw pochodzących raczej z Ameryki Środkowej. Następnym razem się poprawię.

Oczywiście Kormoran nie zawodzi jakością jasno stwierdzam, że jest to kolejne ich piwo, które mi smakuje. Jakbyście chcieli wiedzieć, jakie piwo z olsztyńskiego browaru Kormoran odpowiada mi najbardziej to odsyłam tutaj. Wszystkie opisywane piwa na Polskich Podróżach Kulinarnych znajdziecie tutaj.


Moja hojna ocena 3/5.


Piwo Kormoran American IPA. Browar Kormoran, Olsztyn. Polskie Podróże Kulinarne

Piwo Kormoran American IPA. Browar Kormoran, Olsztyn. Polskie Podróże Kulinarne


Copyright © Polskie Podróże Kulinarne , Karol Kozak Media